Photo by NASA on Unsplash
10 października| Artykuły

Ewolucja

Mamy do czynienia z prawdziwą wojną ideologiczną. Na ringu stoją naprzeciw siebie ewolucjonizm i kreacjonizm. Ciosy wyprowadzane są z obu stron, a świat obserwuje i punktuje. Na ile rund zakontraktowana jest walka - nie wiadomo, ale póki co końca nie widać. Może jakiś nokaut nas zaskoczy? Może. Zadałem sobie trud by wgryźć się w temat. Naukowcem nie jestem żadna miarą, więc sporo mnie to kosztowało. Ale po kolei.

Mamy do czynienia z prawdziwą wojną ideologiczną. Na ringu stoją naprzeciw siebie ewolucjonizm i kreacjonizm. Ciosy wyprowadzane są z obu stron, a świat obserwuje i punktuje. Na ile rund zakontraktowana jest walka – nie wiadomo, ale póki co końca nie widać. Może jakiś nokaut nas zaskoczy? Może. Zadałem sobie trud by wgryźć się w temat. Naukowcem nie jestem żadna miarą, więc sporo mnie to kosztowało. Ale po kolei.

Ewolucjonizm

Jeszcze do połowy XIX wieku ludzie myśleli, że wszystko co istnieje powstało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w wyniku działania Inteligentnej Siły Sprawczej. Dla niektórych tą siłą był Bóg Jahwe. To znaczy nie do końca tak było. Już w V wieku przed naszą erą atomiści z Empedoklesem na czele uważali, że cały wszechświat z Ziemią i życiem na nim to jeden wielki przypadek i nie było tu mowy o jakimkolwiek Inteligentnym Stwórcy. Ale na przykład taki gwiazdor filozofii Platon był zdania, że za całym otaczającym nas światem musi jednak stać jakiś boski, Wszechmocny Konstruktor. W naszej erze linię tego odwiecznego jak się okazuje sporu wcale nie wyznaczył Darwin. Przed nim teorię ewolucji uknuł niejaki Babtiste Lemarck. Ewolucjonizm w jego wydaniu polegał na pojawianiu się coraz bardziej złożonych form życia, w wyniku samorzutnego, mechanicznego i , co ważne, wewnętrznego procesu. Dlaczego ten wewnętrzny proces jest taki ważny? Bo to jest istota różnicy między ewolucją Lemarcka a Darwina. W skrócie: Lemarck uważał, że wewnątrz jakiegoś prymitywnego żyjątka coś tam chaotycznie drga. Bez celu i bez jakiejkolwiek zewnętrznej przyczyny. I z czasem ten proces przypadkowo i samorzutnie doprowadza do wykształcenia nie wiedzieć czemu czegoś, co w końcu nazwano okiem. I tak dalej, i tak dalej. U Darwina przyczyny tych zmian były na zewnątrz. Żyjątku wykształciło się oko, bo podążało za docierającym z zewnątrz światłem i z czasem chciało coraz więcej sobie pooglądać. Ostatecznie Lemarck wylądował na śmietniku nauki, a Darwina do dzisiaj uczy się w szkołach. Ten drugi swoje kultowe dzieło O pochodzeniu gatunków opublikował w połowie XIX wieku. Założenia ogólne są takie: życie na ziemi powstało przez przypadek około 4 miliardów lat temu. Całe obecne życie, czyli nie tylko człowiek, ale i zwierzęta pochodzą od wspólnego przodka. Ostatni wspólny przodek wszystkiego co żyje (nie pamiętam jak to było z roślinami) żył około 3,5 – 3,8 miliardów lat temu. Ale w 2015 roku w Australii odkryto szczątki mogące być śladem życia sprzed 4,1 miliarda lat świetlnych. Sorry, taki żart 🙂 Ewolucja generalnie dokonuje się poprzez tzw. dobór naturalny. O co tu chodzi? O to, że jeżeli jakiś osobnik ma cechy zwiększające jego szanse na przeżycie, to po pierwsze dzięki tym cechom on przetrwa, a inni nie, a po drugie te cechy zaczną być utrwalane i przekazywane następnym pokoleniom. No i tak dobór naturalny sprawia, że organizmy w wyniku czynników zewnętrznych zmieniają się. Czyli ewoluują. Na trzy sposoby: 

  1. Anageneza, czyli zmiany w obrębie gatunków. Dog niemiecki i sznaucer mały, różnią się, choć to ten sam gatunek
  2. Specjacja, czyli powstawanie nowych gatunków. Wieloryb i kanarek różnią się. Nic dziwnego skoro to różne gatunki
  3. Wymieranie gatunków. Podobno po uderzeniu komety w Ziemię wyginęły dinozaury. Bezpowrotnie, chociaż Spielberg zasiał małe ziarno wątpliwości.

Dobra, koniec tych mądrości. Najpopularniejsze mity o ewolucji? Człowiek pochodzi od małpy. Wcale nie. Człowiek i małpa pochodzą od małpoluda, który żył między 6 a 12 milionów lat temu. Podobno. Ale co to zmienia? Ok, Darwin nie twierdzi, że małpa jest naszym ojcem, ale twierdzi, że jest bratem. Tak czy siak, najbliższa rodzina. Kolejny mit: przetrwają najsilniejsi. Silny w rozumieniu ewolucji to nie ktoś, kto dźwignie największy ciężar, ale ktoś kto ma cechy pozwalające mu przetrwać. Karaluch ma większe szanse przetrwać wybuch bomby atomowej niż człowiek. W tym ujęciu karaluch jest od nas silniejszy. Albo inaczej – lepiej dostosowany. Ale zostawiam już te naukowe rozkminy ewolucjonizmu. Dla mnie najbardziej interesujące są te metafizyczne. To ten wątek sprawia, że teoria ewolucji stała się tak kontrowersyjna. Dla ateistów bowiem jest sztandarową teorią wyjaśniającą powstanie i rozwój życia na ziemi. I koronnym argumentem mającym udowodnić, że Boga nie ma. Zgodnie z zasadą uderz w stół a nożyce się odezwą w momencie, gdy odkrycia Darwina zalewają świat, kreacjonizm wstaje z miejsca i zgłasza zdecydowany sprzeciw. 

Kreacjonizm

Jest wiele jego rodzajów i odłamów. Są płaskoziemcy, geocentrycy, kreacjoniści młodej i starej ziemi, kreacjoniści ewolucyjni i naukowi. Jest tego trochę. Skupię się jednak na tym najbardziej ortodoksyjnym, bo on najbardziej pokazuje to napięcie jakie występuje na linii ewolucja – kreacjonizm. To kreacjonizm młodej ziemi. Jego chyba najbardziej znanym na świecie snajperem jest Kent Hovind. Ten amerykański protestant traktuje biblię jako autorytet absolutny. I odczytuje ją dosłownie. Niezależnie od księgi. I tak, według kreacjonistów Ziemia ma 6 tysięcy lat. Dokładnie tyle ile wynika z Biblii. Możecie sobie to sami policzyć: Adam żył 930 lat, jego potomek Set 913 i tak dalej. Cały wszechświat został stworzony przez Boga z niczego. Każdy jeden rodzaj rośliny i zwierzęcia zostały stworzone indywidualnie i nie mają jednego, wspólnego przodka. Niebo, Ziemia i wszystko co się na niej znajduje, z człowiekiem na czele zostały stworzone przez Boga w ciągu sześciu 24-godzinnych dni. Tak, dokładnie tak samo 24-godzinnych jakie mamy dzisiaj. Człowiek oczywiście nie pochodzi ani od małpy, ani od neandertalczyka, ani tym bardziej od ameby. Został stworzony osobno przez Boga. Tak jak cała reszta. Pewne niekwestionowane fakty historyczno-geologiczne, jak choćby wyginięcie dinozaurów, kreacjoniści również interpretują biblijnie. Wierzą, że Ziemię naprawdę nawiedził kiedyś globalny potop i zniszczył wszystko co się na niej znajdowało. Oczywiście poza Arką Noego i jej pasażerami. A wśród tych pasażerów były też dinozaury. Tak, tak, kreacjoniści młodej ziemi wierzą, że przed potopem człowiek i dinozaury żyły razem. No i przed potopem człowiek nie wiedział co to jest deszcz. Ani tęcza rzecz jasna. Wykłady Hovinda robią wrażenie. Facet ma gadane. Jak z karabinu wali argumentami potwierdzającymi słuszność tego w co wierzy. Widziałem ze dwie debaty z jego udziałem i naprawdę, trudno go zagiąć. Tylko, jak już wiecie, ja jestem wierzący niewiedzący. Nie potrafię zweryfikować własną wiedzą prawdziwości i logiki tych wszystkich wykładów. Ani tych ewolucyjnych, ani tych kreacjonistycznych. Coś tak kumam oczywiście, ale generalnie to nie moja bajka. I jednym muszę się podzielić. Kiedy kreacjoniści opisują we właściwy sobie sposób piękno i złożoność życia, trudno nie zachwycić się genialnością Boga i jeszcze trudniej zaprzeczyć temu, że to On za tym wszystkim stoi. Cud stworzenia jest tak potężny, że każdemu kto się nad nim bez uprzedzeń pochyli grozi nawrócenie. 

Zadałem sobie niedawno pytanie: kim jestem bardziej – ewolucjonistą czy kreacjonistą? Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Ojciec Szustak jest za ewolucją, Wojciech Cejrowski przeciw. Istnieje połączenie tych dwóch nurtów. Nazywa się kreacjonizmem ewolucyjnym. Chodzi w nim o to, że naukowy, ewolucyjny opis świata wcale nie musi wykluczać istnienia Boga, który za tymi wszystkimi procesami stoi. Wydaje się racjonalne i sensowne. Bo tu nie chodzi o pytanie, czy Bóg stworzył świat, ale o to, w jaki sposób to zrobił. A mógł to zrobić jak chciał. 

W zasadzie już chciałem kończyć, aż tu nagle taka bomba. Właśnie teraz przeczytałem: 

Świecki dogmat przełamany. Naukowcy krytykują „teorię Darwina”. 

Uczestnicy spotkania w siedzibie Royal Society w Londynie orzekli: Konieczna jest nowa synteza do opisywania zjawisk występujących w przyrodzie. Neodarwinizm nie wytrzymuje próby w zetknięciu z dowodami. Wygląda na to, że naukowcy przełamali laicki dogmat, który zakładał, że polemizowanie z teorią Darwina jest nienaukowe, a głosiciele innych koncepcji powinni być wykluczeni z debaty. Wygląda to na przełom. Bo oddziaływanie darwinizmu wykracza daleko poza naukę przyrodniczą. Wpływa też na naukę społeczną, a nawet na koncepcje moralności. Współcześni zagorzali neodarwiniści z Richardem Dawkinsem na czele przekształcili neodarwinizm w rodzaj popkultury. Chwila, chwila, czy kilka lat temu papież Franciszek nie powiedział czasem, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z nauką Kościoła. Powiedział. No i bądź tu mądry. 

Zapytałem koleżankę czy wierzy w ewolucję. Nie wiedziała co powiedzieć i po chwili rzuciła: nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Lepiej napić się kawy – dodała z uśmiechem. 

adam szefc szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.